W polskiej dzielnicy Chicago, potocznie zwanej Jackowem, zamiast polskich cukierni, sklepów z pamiątkami z Polski czy biur podróży powstają obecnie studia tatuażu, sklepy zoologiczne i popularne kluby. W miejscu dawnych polonijnych biznesów, takich jak restauracja Czerwone Jabłuszko, wyrastają budynki mieszkalne, a tam, gdzie stał polski sklep spożywczy znajduje się kręgielnia.
,,- Jackowo od przynajmniej 20 lat określane jest jako historic Polish district (historyczna polska dzielnica). Polonia zamieszkiwała tam w latach 60., 70., 80. i 90. XX wieku. Dziś w Avondale wciąż są polskie kościoły, dwa polskie sklepy, restauracja Staropolska i biuro wysyłki paczek, ale językiem najczęściej słyszanym na ulicy jest angielski
- mówi PAP dziennikarka, która jest też administratorem sądów hrabstwa Cook.
- W 2012 roku Jackowo (...) uznano za najlepsze miejsce do inwestowania. Niektóre portale internetowe określały ją nawet jako jedną z najatrakcyjniejszych w Ameryce (...). Od 10 lat Jackowo przechodzi proces gentryfikacji. Wielu inwestorów i deweloperów buduje w Avondale mieszkania, które bardzo szybko się sprzedają - zauważyła Ptaszyńska-Kulujian, doktorantka na National Louis University (NLU).
Jej zdaniem na popularność Avondale wpływa przede wszystkim położenie blisko centrum Chicago i bardzo dobre rozwiązania komunikacyjne - kolejka miejska i dwie linie pociągu podmiejskiego. Dogodnemu dojazdowi sprzyja też usytuowanie dzielnicy wzdłuż jednej z głównych ulic miasta, Milwaukee Street.
Polonia przeprowadza się natomiast na przedmieścia - głównie na północnym zachodzie miasta (jak Des Plaines, Norridge, Harwood Heights, Park Ridge, Niles, Arlington Heights, Mount Prospect), a także na południowym zachodzie (Burbank, Justice i Bridgeview).
Czy to już faktycznie koniec pewnej epoki?
- Pesymista powie - oczywiście to koniec! Optymista powie - nie, to nowy, inny początek; Jackowo się rozwija, już nie jako dominująca polska dzielnica, ale multikulturowa, gdzie świetnie działają lokalne organizacje, sąd sprawiedliwości naprawczej hrabstwa Cook, gdzie pracują i udzielają się jako wolontariusze Polacy. Wciąż działa polska szkoła przy parafii św. Jacka. Jest się czym chwalić! Społeczność parafialna nadal jest aktywna - zapewnia.W jej opinii większość polonijnych parafii tętni życiem. Są tak prężne jak ludzie, którzy do nich należą.
- To ludzie tworzą Kościół. Osoba proboszcza też jest bardzo ważna, ale o kondycji parafii stanowią głównie wierni, którzy uczestniczą w mszach świętych i grupach parafialnych. Archidiecezja chicagowska łączy nieraz parafie z powodu spadku frekwencji czy kosztów utrzymania budynków. Dzięki wiernym większość polskich parafii jest jednak w dobrej kondycji - podkreśla Ptaszyńska-Kulujian.
Jako przykład podaje parafię św. Jacka, przy której działa sąd sprawiedliwości naprawczej (Restorative Justice Community Court) hrabstwa Cook. Jest tam szkoła, wiele grup parafialnych, a stowarzyszenia sąsiedzkie organizują swoje spotkania w budynkach parafialnych.
Zapraszamy do obejrzenia programu Przystanek Ameryka i odcinka „Bazylika Św. Jacka w Chicago”
,,- Obecnie panuje moda na etniczność - młodzi amerykanie polskiego pochodzenia są dumni ze swojego pochodzenia, działają w polskich klubach na uczelniach amerykańskich, tańczą w zespołach polonijnych, zdają polskie matury i otrzymują stypendia od polonijnych organizacji
- wylicza.
- Dziś, kiedy wiele osób pracuje zdalnie z domu, nie ma znaczenia, gdzie mieszkasz. Ludzie lubią mieć większe domy i być bliżej natury, zmęczeni są korkami na ulicach i autostradach, drożyzną, wysokimi podatkami w Chicago, rosnącym poziomem przestępczości, a to bardzo ujemnie wpływa na jakość życia - zauważa.
Chicagowska Polonia przenosi się do innych stanów, często do Kolorado, Arizony, Florydy i Teksasu.